Poniedziałek | +3° | -4° | |
Wtorek | -1° | -3° | |
roda | +3° | 0° | |
Czwartek | +4° | +1° | |
Pištek | +4° | -2° | |
Sobota | +2° | -1° |
No i po rybach! Parę dni temu zaczęły napływać śnięte ryby (sumik na zdjęciu obok próbuje "złapać powietrza"). Mowi się, że w skutek opadów, rzeki zaczęły wylewać na łąki i pola oraz zabierać z nich co tam było. Ryby nie mają czym oddychać a fetor (szamba i rozkładu) roznosi się nawet 100 metrów od rzek. Te ryby które jeszcze nie wyginęły widać po brzegami jak walczą o przeżycie. Liwiec jest prawie martwy a Bug jeszcze walczy ale wygląda, że polegnie. Na długości 50 metrów naliczyłem 5 sumów, które zdawały się mieć chęć wyskoczyć z wody. Dużo szczupaków, dużo drobnej płoci, kiełbie, ukleje, minogi tłoczą się w zakolach próbując łapać powietrze z atmosfery.
Nie wiem czy można czy nie można było zaradzić tej sytuacji. Widać, że nikt nic nie robi. Kogo w końcu obchodzi los ryb. Teraz najważniejsza jest mamona. Pewnie aby wykorzystać sytuację inni "dolewają oliwy" wypuszczając tanio swoje trucizny. Komunikat poszedł, że to przyducha a nie zatrucie przez jakieś zakłady. No chyba troszkę ciężko uwierzyć. Od lat wiadomo, że koło rzek wylewa się ścieki, zakopuje różne trucizny. Dodać do tego nawozy i wyższą niż zwykle temeraturę a otrzymamy to co widzimy dzisiaj.
Spotkałem wielu wędkarzy, którzy z rozpaczą patrzyli na to co się stało. Może można było zrobić jakąś akcję i próbować ocalić te sztuki, które jeszcze walczą. Ale gdzie i jak?
Pozdrawiam
Ilo